Spontaniczny wypad do Pragi ⸻ Co mnie zaskoczyło w Czechach?

    Czarne Światło nigdy nie miało być blogiem podróżniczym, ale lubię wszelkie wycieczki: krótsze, bądź dłuższe, więc postanowiłam, że relacje z nich też się pojawią. Miałam też opublikować post o moim wyjeździe do Gdyni, ale jakoś nie mogłam się zebrać, aby go napisać (ale pewnie to zrobię), jednak w ostatni weekend przydarzył mi się totalnie spontaniczny wyjazd do Pragi. Nie był absolutnie planowany. Ja przebywałam nadal na urlopie (w zasadzie mi się kończył), a moje plany wyjazdowe już wcześniej legły w gruzach, więc miałam zamiar całe dwa tygodnie przesiedzieć w domu i zająć się innymi produktywnymi zajęciami typu uporządkowanie szafy, albo nadgonienie z obróbką zdjęć, czego oczywiście nie zrobiłam. Uprzedzam, że w tym wpisie będzie mnóstwo zdjęć! :) 

    We wtorek była u mnie moja kuzynka i zaczęłyśmy gadać o planach wyjazdowych, które nam nie wyszły i tak od słowa, do słowa stwierdziłyśmy, że możemy jeszcze gdzieś ruszyć w ten weekend: ja miałam urlop, ona też miała wolne, więc miałyśmy do dyspozycji jeszcze czwartek i piątek. Miejsce, w które chcemy pojechać i ogólny plan wycieczki ogarnęłyśmy w godzinę, no może w półtorej. Nad paroma rzeczami musiałyśmy się zastanowić, ponieważ chcieliśmy, aby ten wyjazd był raczej budżetowy, dlatego wybrałyśmy się pod namioty, bo i tak już to kiedyś planowaliśmy i jeszcze nie miałyśmy okazji.

WROCŁAW

    Szybko też uznałyśmy, że zamiast tylko do Pragi, to najpierw odwiedzimy Wrocław, bo i tak jest po drodze, a to także jest piękne miasto. W zasadzie uznałam Wrocław za najpiękniejsze polskie miasto, w jakim do tej pory byłam (nie zwiedziłam ich zbyt wiele, ale to w sumie niezbyt istotne). Mnóstwo pięknych kamieniczek, ślicznie zdobionych budynków i kostka brukowa, która robi świetne wrażenie, choć strasznie bolą nogi od chodzenia po bruku. (Ale udało nam się przeżyć cztery dni wędrowania brukiem, choć stopy bolały.)

    We Wrocławiu obeszłyśmy chyba całą starówkę, poszłyśmy też trasą Krajewskiego, bo Patrycja jest fanką i czyta jego książki. Zabawne było robienie zdjęć na tle budynków, które miały jakieś znaczenie w powieści, a obecnie znajduje się tam na przykład bank albo McDonald. Przeszłyśmy także w okolicach Hali Stulecia, koło Iglicy oraz odwiedziliśmy Ogród Japoński. Wieczorem zawędrowałyśmy także do robiącej wrażenie Galerii Neonów.








    Z racji, że obie jesteśmy ksiażkoholiczkami, to musiałyśmy odwiedzić kawiarnię z książkami: Literatkę oraz Tajne Komplety. Osobiście bardziej podobało mi się w Literatce, choć lemoniadę mieli taką sobie. Jeżeli ktoś szuka miejsca, w którym może poczytać, to właśnie tam się może udać. Dodatkowo zrobiłyśmy też obchód po okolicznych antykwariatach, które były ulokowane niedaleko starówki oraz second handach, szukając jakiś ciekawych łupów. Szczęśliwym trafem udało mi się na promocji kupić dwie książki. Normalni ludzie z wakacji przywożą magnesy, ja natomiast przywożę książki.




    Ponadto udało nam się odwiedzić dwukrotnie Pub Pod Trzema Miotłami. Moim marzeniem było udać się do takiego miejsca: związanego z Harrym Potterem, wiem, że kilka już się ich w Polsce otworzyło: dwa w Krakowie, coś w Bielsku-Białej oraz właśnie we Wrocławiu. Jeżeli cos pominęłam, to dajcie mi znać! Drinki w tym miejscu zdecydowanie magiczne, ale myślę, że o tym zrobię oddzielny post, bo to naprawdę fajne miejsce.

PRAGA

    Do Czech pojechałyśmy w sobotę rano, byłyśmy tam w godzinach ok. 14-.00-15.00. Pierwsze co ogarnęłyśmy to kemping, ponieważ nie chcieliśmy ryzykować tego, że będziemy szukać jakiegoś zadupia, aby nocować w samochodzie. Potem zaczęłyśmy zwiedzanie Praskiej starówki, która zdecydowanie przyćmiewa Wrocław. On był piękny, ale przy Pradze się chowa. Mnóstwo kolorowych uliczek, piękne rzeźby na kamienicach i wiele innych. Największe wrażenie zrobiły na nas Hradczany i Most Karola.
    Trochę zastał nas deszcz, więc poszłyśmy coś zjeść, bo koniecznie chciałyśmy spróbować czeskiej kuchni. Na szczęście gdy wyszłyśmy z lokalu, już nie padało i mogłyśmy kontynuować zwiedzanie.



    Byłyśmy ciekawe także Czeskiego supermarketu, odwiedziłyśmy Penny Market, który okazał się typowo Czeską sieciówką. Większość rzeczy była takich, jak w Polsce: no wiadomo, Czesi mają swoje piwo (którego rzecz jasna spróbowałyśmy), znalazłyśmy też kilka dziwnych słodyczy, ale finalnie żadnych nie kupiłyśmy.

    Odwiedziłyśmy także wąską uliczkę ze światłami, którą odkryłam kiedyś na Tik Toku: bardzo oblegana przez ludzi, którzy chcą sobie zrobić w niej zdjęcie.


    Wracając z Czech, zatrzymałyśmy się jeszcze w Starym Boleslaviu, ponieważ gdy przez to miasteczko przejeżdżałyśmy, to bardzo nam się spodobało i je również postanowiłyśmy zwiedzić. 



Co mnie zaskoczyło w Pradze?

    Granice przekroczyłyśmy w Lubawce i pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła, był brak jakiejkolwiek kontroli. Do tej pory nigdy nie byłam za granicą i wyobrażałam sobie to zupełnie inaczej, sądziłam, że to będzie jakaś bramka, że ktokolwiek będzie sprawdzał np. dowody osobiste, a to nie, to ot tak się przejeżdża.

    Nie wiedzieć czemu, w drodze do Pragi trasa skierowała nas na jakieś wioski i (z powrotem skierowało nas na ekspresówkę), gdzie były znaczne ograniczenia prędkości i większość czasu teren zabudowany. Choć krajobraz piękny, to na dłuższą metę było to irytujące. My nie szarżowałyśmy, bo jednak byłyśmy w obcym kraju, nie wiadomo jak z mandatami, ale bardzo zdziwił nas obie fakt, że Czesi jeżdżą strasznie przepisowo. Jeżeli jest teren zabudowany, to jeżdżą tak, jak przepisy przewidują, jeżeli mniej, to tak samo. Nie widziałyśmy, żeby ktoś łamał te przepisy, to było zupełna nowość, bo u nas jest inaczej. Kierowcy wiedzą, ja też nie jestem święta i lubię wdepnąć w pedał gazu. Raz nam się zdarzyło, że po trasie do Pragi ktoś się zirytował i wyprzedzał nas i sznur samochodów przed nami jednocześnie przekraczając prędkość i... tak, samochód na polskich blachach.

    Zaskoczyły nas również ceny. Nie były ani wysokie, ani niskie, raczej porównywalne, co u nas, choć na niektóre produkty były znacznie wyższe, a na inne niższe. Na przykład standardowa cena książki była raczej dużo wyższa niż u nas, artykuły spożywcze, piwo, czy jedzenie w knajpach porównywalnie. Tańsze natomiast były magnesy i pamiątki: u nas nad morzem liczyli sobie o wiele więcej. Droższy był również kemping. Droższa także jest chyba benzyna, choć przyznam z ręką na sercu, że spojrzałam na to tylko na jednej stacji i po przeliczeniu wyszło ponad 9 złotych za litr. Za to gaz mają porównywalnie do nas.


    Najbardziej zaskoczyła mnie jednak cena książek. A także coś jeszcze związanego z książkami: spotkałam tam książki, których u nas nie można już dostać, chyba że ktoś sprzedaje i to za niezłą sumkę, a u nich są normalnie dostępne w księgarni.

    Zdziwił nas nieco również podatek turystyczny, bo nie było o nim wspomniane na początku na kempingu, ale rzeczywiście był wspomniany w regulaminie kempingu. Nie był duży, ale jednak zapłaciłyśmy więcej, niż sądziłyśmy.

    Zaskoczyli mnie także... turyści. A raczej ich ilość. Wiedziałam, że Praga jest bardzo turystyczna, ale nie sądziłam, że aż tak. I spotkaliśmy też mnóstwo Polaków.

    Podsumowując, to jestem bardzo zadowolona z wyjazdu i na pewno będę jeszcze kiedyś chciała Pragę odwiedzić, bo weekend to zdecydowanie za mało, aby zwiedzić całe miasto.

















A Ty kiedyś zwiedziłxś Pragę? 

8 komentarzy:

  1. Też bym chciała zajrzeć do kawiarni z książkami 😊 Świetne zdjęcia, nie byłam nigdy w Pradze 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że dopiero teraz odpisuję, ale Twój komentarz trafił do spamu ;c Kawiarnia z książkami była świetna, a co więcej odkryłyśmy we Wrocławiu takie 3 :) Były jeszcze Tajne Komplety i jeszcze jedna, której nazwy nie pamiętam...

      Usuń
  2. Takie spontaniczne wyjazdy są najlepsze :D Na Dolnym Śląsku kilkukrotnie byłam, bo mam tam rodzinę, ale ani we Wrocławiu nie byłam, ani do Pragi się nie wybrałam. Na pewno kiedyś się wybiorę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę, gdybyśmy nie stwierdziły od razu, że jedziemy, to pewnie do końca roku już byśmy się nigdzie nie wybrały XD. Polecam zarówno i Wrocław, jak i Pragę, naprawdę piękne miasta.

      Usuń
  3. Heja Ewela!
    We Wrocku studiowałam rok- piękne miasto! Mam do niego ogroomny sentyment :)
    Miło się czytało o Pradze, aż zaczęłam sprawdzać ceny biletów.. bo może by człowiek wyskoczył :D Rzeczywiście baardzo kolorowo tam. Potwierdzam- w Krk jest coś takiego, jak "Dziurawy kocioł". Dla fanów Pottera idealne miejsce!
    Dzięki za relację!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej ;)
      Tak, Wrocław jest bardzo piękny, ale przy Pradze się chowa. Naprawdę polecam wycieczkę tam. Jestem pewna, że sama także tam zawitam, prawdopodobnie na dłużej, niż weekend.

      O Dziurawym Kotle słyszałam już dawno, ale słyszałam także, że jest strasznie przereklamowany. Nie mniej jednak jak będę miała okazję, to też będę chciała tam zawitać :D Ubolewam, że nic takiego nie otworzyli w Warszawie :D.

      Sama lubię czytać relację z wyjazdów na innych blogach, więc czemu nie ;) Dziękuję za miły odzew :)

      Usuń
  4. Może teraz takie spontaniczne wyjazdy wejdą Wam w krew? 😀. Praga to jedno z moich ulubionych miast, byłam dwa razy i mam nadzieję na więcej. Są tacy, którzy przywożą z wakacji magnesy, są tacy, którzy książki, ja się nie ograniczam i przywożę to i to 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że tak, bo to super sprawa :D Praga była tak śliczna... ♥_♥ No cudo. Hah, no racja, po co się ograniczać :D Ja to jeszcze zauważyłam, że przywożę kolczyki: przywiozłam je z Pragi i przywiozłam tez kolczyki z Festiwalu Mitologii Słowiańskiej :D

      Usuń

Copyright © Czarne Światło , Blogger