Projekt Riese - R. Mróz - recenzja

Projekt Riese autorstwa Remigiusza Mroza to pierwsza książka, którą w całości przeczytałam w tym roku. Tak mamy luty, a nawet jego końcówkę, wstyd. To kolejna powieść, która wpadła mi w ręce przypadkiem, bo nie znam jego twórczości (mam za sobą tylko jedną jego powieść), aczkolwiek jestem także w trakcie czytania jego poradnika pisarskiego.

W Projekcie Riese przekonała mnie...okładka. U mnie to rzadkość, abym sięgnęła po książkę, tylko dlatego, że spodobała mi się okładka, tym razem to zrobiłam i zdecydowanie nie żałuję. Sam opis z tyłu mnie nie przekonał.


Poznajemy Natalię albo Nataszę; nazywana jest dwojako, bo to drugie to ksywka. Dziewczyna postanowiła zwiedzić kompleks Riese w Górach Swoich. Dla niezorientowanych: są to podziemia, które wybudowali naziści i był to najbardziej zaawansowany projekt budowlany tamtych czasów. Do dzisiaj jednak nie mamy pojęcia, do czego te podziemia miały służyć. Możemy tylko dywagować, co planował Hitler; ogromny bunkier, a może podziemne miasto? Bez bicia przyznaję, że nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego, jak Riese.

Natalia wraz z grupą turystów zwiedza podziemia, aż nagle dochodzi do wypadku, w którym ginie większość grupy, a korytarze zostają zasypane, co uniemożliwia im, wydostanie się na powierzchnię. Przeżywa ich zaledwie garstka, odnajdują również innych, którzy zwiedzali pozostałe części kompleksu.

W pewnym momencie, na swojej drodze spotykają tajemniczego Parkera, który od samego początku wydaje się inny, choć przyjmują jego wytłumaczenia. Po jakimś czasie udaje im się wyjść na powierzchnię, jednak świat, jaki zastają, nie jest tym, w którym żyli. Okazuje się, że covid-19 zniszczył społeczeństwo, a oni jakimś cudem przenieśli się w czasie, a jednak wszelkie informacje, które znajdywali, przeczyły ich podróży. Rozwiązanie zagadki było inne, okazuje się, że obok siebie znajduje się mnóstwo alternatywnych rzeczywistości, co jest naprawdę bardzo ciekawe!

Powieść czytało mi się naprawdę szybko, dosłownie pochłonęłam tę książkę bodajże w dwa dni, a gdybym miała czas, na pewno przeczytałabym ją za jednym podejściem. Żałuję, że czasami braknie mi czasu na to, aby tak robić: zatracić się w świecie wykreowanym przez kogoś innego. To jest prawdziwa magia książek.

Projekt Riese sklasyfikowany jest jako fantasy i sf(lubimy czytać), a ja nie lubię sf, ale to mi się naprawdę podobało. Natomiast wątek fantastyczny jest tutaj znikomy. Na początku nawet nie uznałabym, że to ten gatunek, ale to pewnie kwestia tego, że zazwyczaj osadzony jest w realiach średniowiecznych, albo innych tego typu. Dla mnie to bardziej było postapo. Czyli też coś, czego nie czytam.

Jestem naprawdę pod wrażeniem, tym bardziej że autor musiał zrobić porządny reschech do tej powieści. Już nawet nie chodzi o sam kompleks Riese, ale żeby stworzyć tyle alternatywnych rzeczywistości; na przykład taka, gdzie komunizm nigdy nie upadł, albo taka, w której to wojna potoczyła się zupełnie inaczej i Polska atakowała razem z Niemcami. Wszystkie alternatywne rzeczywistości zostały przedstawione naprawdę realistycznie i każda z nich mogła się wydarzyć.

Ponadto poczucie humoru, które lubię, oraz takie smaczki, jak wspomnienie o swojej innej twórczości gdzieś tam mimochodem. Pojawia się także wiele innych elementów popkulturowych.

Projekt Riese posiada także otwarte zakończenie, które mocno mnie zastanawia: może to być zwiastun kontynuacji i jeżeli takowa się pojawi, to na pewno po nią sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Czarne Światło , Blogger