Słowiańskie Baśnie i Bajki ⸻ Mieczysław Rościszewski
Pokazywałam Wam ostatnio na instagramie, że w kwietniu nabyłam sobie Baśnie i Bajki Słowiańskie, ponieważ bardzo mnie ciekawiły. Mówiłam również trochę o moich odczuciach względem nich, gdy czytałam na bieżąco i niestety nie były one tak pozytywne, jak zakładałam. Nie chcę również powiedzieć, że to jest zła książka, bo tego jednak rzec nie mogę.
To zbiór opowiastek ludowych z różnych
części Europy, zebrane przez Mieczysława Rościszewskiego, a właściwie
przez Bolesława Londyńskiego, bo nazwisko na okładce, to jeden z
pseudonimów autora. Jest to książka, którą Wydawnictwo Replika wznowiło,
ponieważ pierwsza wersja ukazała się już wiele lat temu. Sądzę, że
zebranie tylu opowieści i to z tak dużego obszaru jest godne podziwu, a
jednak uważam, że tytuł książki jest zupełnie nieadekwatny. Bardziej by
pasowało, aby słowo “słowiańskie” zamienić na “ludowe”, aby nie wprowadzać czytelników w błąd.
Skąd
mój zarzut? Osobiście uważam, że nie można uznać wszystkiego, co
ludowe, za typowo słowiańskie, a tak to zostało przedstawione.
Oczywiście, w kilku opowiadaniach występowały demony, które funkcjonują w
naszej rodzimej mitologii, takie jak biesy, czy wodniki. Pojawiały się
także przeróżne wiedźmy. Jednak ich odsetek był niewielki, za to było
mnóstwo bajek o wilkach, owcach, czy głupich chłopach itp. Jednak, jakby
nie było, są to baśnie zebrane z terenów krajów słowiańskich, a sama
słowiańskość przetrwała w przekazach ludowych, więc może niepotrzebnie
się czepiam, ale takie właśnie odniosłam wrażenie.
Czy to źle? Tego
bym nie powiedziała, jednak spodziewałam się czegoś innego. Sięgając po
ten zbiór, liczyłam na więcej słowiańskich demonów, łaknęłam opowieści o topielcach, zmorach, lichu, domownikach i innych. I nie dostałam tego, czego oczekiwałam.
Baśnie
i bajki zostały podzielone krainami alfabetycznie, co też nie uważam za
nie najlepszy zabieg, ponieważ zaczynając od bułgarskich, czy
bośniackich, gdzie jest trochę nawiązań do Imperium Osmańskiego, można
się zrazić. Dla mnie był to miły akcent, ponieważ parę lat temu bardzo
interesowałam się nowożytnym Imperium Osmańskim i jestem obeznana w temacie, ale jeśli ktoś jest w tym zielony, to czytając o tym, może się lekko zgubić. Mimo wszystko nie uznałabym jednak tego za poważną wadę.
Były
jednak w książce utwory, które naprawdę mi się podobały, a kilka
tekstów zaskoczyło. No i wielu z nich nie znałam, choć przewijały się
baśnie i bajki, które już gdzieś czytałam, bądź słyszałam. Choćby ta o Białośnieżce, choć pierwsze słyszę, aby była to polska opowiastka. Nie uważam jednak, aby
to były bajki i baśnie skierowane dla dzieci, raczej dla starszego
czytelnika, który po prostu interesuje się słowiańskimi tematami.
Na
plus dla tej powieści jest także to, że wydanie posiada ilustracje, a to
zawsze jakieś ciekawe urozmaicenie. No i warto wspomnieć, że to twarda
oprawa, więc nie ulegnie tak szybko zniszczeniu. Kolejnym jej atutem
jest także prosty język i fakt, że czytało się ją naprawdę szybko.
Uważam, że to bardzo przeciętna książka, jednak nie odradzam. Warto sięgnąć po nią choćby z czystej ciekawości bądź po prostu z nudy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz